Nie wiem, czy pisałam Wam kiedyś historie imienia mojego drugiego synka?
Będąc w ciąży mieliśmy różne typy z mężem – Gustaw, Nikodem, Ignacy….Nie mogliśmy podjąć decyzji, ciągle proponowaliśmy sobie nawzajem inne imiona, wciąż wiedzieliśmy, że to nie to – skoro wciąż wynajdowaliśmy inne .
W lutym 2 miesiące przed porodem wykonywałam sesje noworodkową małego Tomka i w pewnym momencie, w trakcie sesji mama zwróciła się do męża – Kajo….
To było jak grom z jasnego nieba! Poczułam wtedy, że to tak chce mówić do swojego synka
Mąż chcąc nie chcąc, zgodził się, ale fakt! Bardziej podobała mu się wersja Kajetan, niż zdrobnienie Kajo.
Teraz przywykliśmy i większość mówi do niego Kaj, Kajo, mało kto mówi Kajtek.
Piszę o tym, bo dziś po prawie 4 latach ta rodzinka odwiedziła mnie ponownie, na sesji noworodkowej swojej córeczki Mili. To wspaniałe uczucie, gdy klienci po takim czasie, znów wybierają mnie, oczywiście pamiętali, o tym, że mój synek ma imię nadane po ich sesji